
Podczas obchodów Dnia Weterana, które miały miejsce 30.05.2018 w Gromniku Zakłady Mechaniczne „Tarnów” reprezentowane były przez pracowników z Działu Marketingu i Współpracy, którzy obsługiwali wystawkę broni, a także przez Józefa Kozioła – weterana misji pokojowych ONZ, pracującego w ZMT. W uroczystości wziął udział także Prezes Zarządu ZMT Henryk Łabędź.
Początki pracy Józefa Kozioła w „Mechanicznych” sięgają roku 1993. Pracował wtedy w Ośrodku Badawczo – Rozwojowym na stanowisku starszego mistrza. W 2012 roku doszło do połączenia ZMT i OBR i od tamtej chwili pracuje na tym samym stanowisku w Centrum Badawczo – Rozwojowym. Prowadzi prace montażowo-badawcze nad prototypami, jest odpowiedzialny za montaż samobieżnego zestawu przeciwlotniczego „Afryka”. Z ZMT związany jest od ćwierć wieku, jego całkowity staż pracy sięga 49 lat.
W 2014 roku Józef Kozioł uzyskał status weterana, przyznany przez Ministra Obrony Narodowej, w związku z udziałem w misji pokojowej na Bliskim Wschodzie. 1975 roku służył on bowiem w jednostkach stabilizacyjnych ONZ w Egipcie. Trafił tam po II wojnie pomiędzy Izraelem a Egiptem, po której wprowadzono siły rozjemcze ONZ. Służył jako kierowca samochodowy w strefie buforowej, oddzielającej zwaśnione siły.
– Przygoda ze służbą wojskową rozpoczęła się dla mnie w kwietniu 1975, kiedy to zostałem oddelegowany z macierzystej jednostki do Polskiej Wojskowej Jednostki Specjalnej Doraźnych Sił Zbrojnych ONZ na Bliskim Wschodzie – opowiada Weteran. – Tam przebywałem od połowy maja do połowy grudnia ’75. Stacjonowaliśmy w mieście Ismaila. Nasz kontyngent liczył sobie ok 860 osób. Zadaniem naszej jednostki było m.in. zapewnić czynności logistyczne, takie jak zabezpieczenie wszystkich jednostek, które stacjonowały wtedy w tzw. strefie buforowej, na Synaju – w lód i wodę, która na tych terenach pustynnych jest na wagę złota. Wyjeżdżaliśmy codziennie, bardzo wcześnie rano, zanim zaczną się południowe upały, jechaliśmy tam przeważnie grupą 4-5 samochodów; każdy kierowca dostawał inny posterunek. Obsługiwaliśmy wówczas posterunki żołnierzy z Ghany, Senegalu, Finlandii oraz Kanady. W początkowej fazie mojej służby stacjonowałem w Ismaili, byłem w kompanii dowodzenia, zajmowaliśmy się m.in. ochroną sztabu oraz zabezpieczeniem transportu między siedzibą główną jednostki, która stacjonowała na uboczu miasta Ismaila a szpitalem, który był w centrum miasta. Szpital ten w głównej mierze był obsługiwany przez polskich lekarzy i pielęgniarki. Zajmował się wówczas leczeniem praktycznie wszystkich żołnierzy potrzebujących hospitalizacji z całego kontyngentu wielonarodowego jaki stacjonował wtedy na Biskim Wschodzie.
Józef Kozioł o doświadczeniu misji zagranicznej wyraża się z sentymentem oraz w pozytywnych słowach:
– Okres 7 miesięcy, które tam spędziłem, początkowo w Ismailii następnie 4 m-ce w Suezie, wspominam bardzo miło. Zdobyłem cenne doświadczenie, które owocowało w dalszej części służby wojskowej. Był też czas na wycieczki, np. do Kairu. Zobaczyliśmy wiele wspaniałych zabytków, jak chociażby piramidy schodkowe w Memfis liczące ponad 4 tys. lat, pamiętające czasy archaicznego Egiptu. Miałem wówczas 20 lat, więc to wszystko, co udało mi się wtedy zobaczyć, było dla mnie bardzo ciekawe i niespotykane, widziane z bliska, na żywo. Był to mój pierwszy wyjazd w tamte rejony świata a jak wiemy w latach 70-tych tylko nieliczni mogli sobie pozwolić na taki wyjazd zagraniczny. Dla mnie to była frajda, choć było wiadomo, że przed wyjazdem wielu się obawiało, były rezygnacje, ale nikt nie zmuszał do wyjazdu. Rejony, po których mieliśmy się tam poruszać, były terenem po paru wojnach, w piaskach pustyni mogły znajdować się tam różnego rodzaju pola minowe, niewypały itp. Mieliśmy szkolenie przed wyjazdem i wiedzieliśmy o tych zagrożeniach, byliśmy ich świadomi. Ale jak się miało 20 lat, to aż tak bardzo nie czuło się tego zagrożenia.